20 marca 2015

Rozdział V

Jenny w zamyśleniu obserwowała sympatyczną osóbkę, siedzącą po drugiej stronie stołu i wciąż opowiadającą przeróżne historie. Była to dziewczyna o niezwykle delikatnej, subtelnej urodzie. Jej głowę porastały jasne blond włosy, układające się w lśniące fale na ramionach i plecach. Duże, piwne oczy tak bardzo przywodziły jej na myśl jesień usłaną kolorowymi liśćmi, niosącą za sobą piękne obrazy przyrody, ale i również dni deszczowe, kiedy to na okna domostw wypływa milion małych kropel, tworząc niezgrabne strumyczki. Mały, zadarty nosek podkreślał delikatne rysy jej owalnej twarzy, podobnie jak pełne usta.
Kiedy wstała z gracją, zabierając opróżniony przez Jenny talerz, i skierowała się do kuchni, Jen podziwiała jej niezwykle smukłą, mimo to atrakcyjną sylwetkę. Długie, za ramiona włosy unosiły się i opadały rytmicznie na jej plecach za każdym krokiem. Jej wygląd przyciągał uwagę, choć Jennifer wciąż nie pojmowała ubioru tutejszych kobiet. Suzanne miała na sobie spodnie z nieznanego jej materiału, co przecież było niedopuszczalne w Kosch Dill! Ale, o dziwo, prezentowała się w nich bardzo ładnie, interesująco. W sumie... sztany sprawiały wrażenie wygodnych i praktycznych, więc może dlatego kobiety je odziewały?
Suzanne wróciła do stolika z kolejną porcją jedzenia na talerzu. Postawiła go po stronie Jenny i uśmiechnęła się.
– A to na deser – rzuciła zadowolona. – Racuchy polane syropem z miodu.
Dziewczyna rzuciła okiem na jasnowłosą. Zdawała sobie sprawę, że damie nie przystoi tyle jeść, zwłaszcza na śniadanie. Jednak była okropnie głodna, a poza tym bardzo polubiła Sue i nie chciała sprawić jej przykrości. Dlatego zaraz zabrała się do pałaszowania placków.
– Jak to się stało, Jenny, że się tutaj znalazłaś? – podjęła temat Suzanne, gdy ta skończyła już swoją porcję.
Zaskoczona pytaniem Jennifer z trudem przełknęła ostatni kęs, który nie zdążyła jeszcze przeżuć. Przyjrzała się uważnie dziewczynie, aż w końcu zdecydowała, że i tak nie ma nic do stracenia. Poza tym jako jedyna w tym dziwnym miejscu wydawała się jej godna zaufania, a jej serdeczność była niemal zaraźliwa i prędko zdołała się przy niej rozluźnić.
Opowiedziała jej całą historię, począwszy od napaści ludzi preferujących czerń, aż do porzucenia jej samej na pastwę losu przez Daniela. Sue słuchała w milczeniu, zaś jej wyraz twarzy pozostał dla Jen nieodgadniony. Kiedy skończyła, ta jeszcze przez chwilę dryfowała myślami gdzieś indziej, stukając miarowo palcami o blat stolika. Stuk-stuk, stuk-stuk...
Nagle jakby obudzona zaoferowała Jennifer pomoc w poszukaniu jej pokoju. Przystanęła na to, nie za bardzo rozumiejąc niespodziewaną zmianę tematu, ale nie domagała się wyjaśnień. Bez słowa starała się podążyć za Suzanne, która ciągnęła ją w stronę wyjścia z jadalni.


– Proszę!
Obie weszły do pomieszczenia, w którym już wcześniej Jenny przebywała. W gabinecie nikogo nie było, poza jedną osobą. Jenny zauważyła męską sylwetkę zwróconą w kierunku książek na obszernym regale, w prawym końcu pokoju. Mężczyzna przelotnie rzucił na nie okiem i znów skupił się na przeszukiwaniu okładek.
– W czym problem, Suzanne?
– Możesz nam powiedzieć, gdzie znajduje się pokój Jenni?
Przerwał swoje dotychczasowe zajęcie i odwrócił się w ich stronę, wbijając wzrok w Jennifer. Na jego twarzy malowało się otępiałe zaskoczenie, zamarł w bezruchu.
Przez głowę Jennifer przesunął się błysk wspomnienia, jakby właśnie coś sobie przypominała. Zmarszczyła brwi i kiedy już zrozumiała całą sytuację, powiedziała niemal szeptem:
– Pan tam był wtedy.
Wyprostował się, pocierając dłonie bezmyślnie i ani na chwilę nie odrywając od dziewczyny spojrzenia ciemnych soczewek. Wydawał się wytrącony z równowagi, jakby ujrzał coś, czego bał się najbardziej. Ale to przecież nie miało sensu!
Potrząsnął głową, niby odpędzając dręczące go myśli i zwrócił się do Jen:
– Tak. Zgadza się. – Westchnął z rezygnacją. – Ale do pozostałych przypuszczeń, które na pewno się w tobie zrodziły, nie masz racji.
– Jakich przypuszczeń? – zaczęła dopytywać się Suzanne.
Dotąd stała w milczeniu, obserwując całe zajście oraz próbując je zrozumieć. Jednak gdy nic z tego nie wychodziło i nadal nic nie zostało ujawnione, postanowiła sama się tym zająć.
– Odciągnąłem ją wtedy od ciebie, nie mogłem zrobić inaczej – tłumaczył się, usiłując zachować spokój i stanowczość. – Wbiła ci nóż w ramię, co z technicznego punktu widzenia okazało się totalną porażką... Posłuchaj, Jennifer, nieważne, czy na tym ostrzu rzeczywiście była trucizna. Ochrona krótkożywotnych należy do naszych głównych zadań. – Przerwał na moment, by dobrać słowa. – Nie gramy w tej samej drużynie. Nie myśl więc, że jestem jednym z nich.
Przez jakiś czas Jenny zastanawiała się nad sensem jego słów. I w końcu do niej dotarło – on uratował jej życie. Owszem, może nie dało to zbyt wiele, zważając na to, iż napastniczka zdążyła dokonać swoją powinność i wbiła sztylet w jej skórkę, ale w każdym razie on jej pomógł. Niezaprzeczalnie była to pomoc.
Popatrzyła na niego w zupełnie inny sposób. Już nie wydawał się jej taki straszny. Wręcz przeciwnie. Miał całkiem sympatyczny wyraz twarzy, jego ruchy były ostrożne i delikatne, co zupełnie kontrastowało z jego muskułami prześwitującymi przez białą koszulkę i szerokimi barkami. Mógł być ze dwa razy starszy od Jen, a jednak jego urok chwytał za serce. Dziewczyna nigdy nie myślała, że można tak prędko zmienić o kimś zdanie.
– Ja... nie wiedziałam... Przepraszam... – bełkotała bez sensu, bezskutecznie usiłując sklecić choć jedno kompletne zdanie. Ale tak naprawdę nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na takie wyznania, a raczej fakty.
Na szczęście Charlie machnął ręką, zostawiając ten temat w spokoju. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak jej ulżyło. Nie chciała więcej do niego wracać, bo zachowała się jak kompletna idiotka. Czuła się głupio i niezręcznie.
– Przyszłyście tutaj po informacje dotyczące pokoju Jenny, jeśli można tak się do ciebie zwracać? – Uniósł oczy pytająco. Po raz pierwszy ktoś wreszcie wiedział, jak się zachować. Dotąd każdy po prostu mówił do niej bezpośrednio, po imieniu, nawet nie zawracając sobie głowy, czy to jej odpowiada. W każdym razie tutaj tak było.
Przytaknęła z nieśmiałym uśmiechem. Coraz bardziej się do niego przekonywała. Obie dziewczyny czekały w milczeniu, podczas gdy Charlie przeszukał pliki dokumentów leżących na biurku, przy którym wcześniej siedziała Katherine. Wyjął jedną z zapisanych kart i położył przed sobą na blacie. Oparł się rękoma o stół, odczytując treść.
– Ah, jak miło pracować z kimś pokroju Katherine. Jest taka precyzyjna, gorliwa i wspaniałomyślna, w jakiej by kolejności tego nie powiedzieć. – Jenny nie wiedziała, czy słowa te kieruje do nich, czy też konkretnie do nikogo. Pozwoliła więc mówić dalej: – Zostawiła mi informację, do jakiego pokoju zostałaś przydzielona. Zresztą, tak jak zawsze... Suzanne, to zaraz obok twojego. Szafirowa Ewolucja, dwieście siedemdziesiąt.
Sue wykrzywiła twarz w słodkim uśmiechu. Szturchnęła Jen w ramię, dzieląc się z nią radością.
– Hej, będziemy sąsiadkami.
Odwzajemniła uśmiech. Naprawdę cieszyła się z tego faktu, polubiła Suzanne, a poza tym możliwość zamieszkania obok kogoś znajomego była bardzo pocieszająca i dodawała otuchy. Mimo to nie potrafiła równie szczerze okazywać swojego szczęścia, bo jednak wciąż pragnęła powrócić do domu. Prawdziwego domu. Chciała, by babcia, która zawsze nią kierowała, mówiła, co wnuczka ma robić, jak postępować, znalazła się tu, obok niej i mocno dziewczynę przytuliła. Chciała wiedzieć, co ma dalej począć, usłyszeć od niej radę...
Przypomniała sobie słowa Daniela.
„Czarni Jeźdźcy nie są głupi, dbają o każdy szczegół, by ich brudy nie wyszły na światło dzienne. Chcesz tego dla swojej babci? By zginęła razem z tobą?”.
Nie nie chciała.
– Dzięki, Charlie – rzuciła Suzi, ciągnąc Jennifer do wyjścia. – To my już pójdziemy. Muszę się spieszyć, bo mam zaraz trening praktyczny. Nie mogę się przecież spóźnić.
Nagle ożywiony, pokiwał gwałtownie głową.
– Och, tak, tak. W takim razie biegnij na te swoje zajęcia – ponaglił ją ruchem ręki. – Ja w tym czasie zamienię jeszcze kilka słów z Jenny.
Blondynka ścisnęła dłoń Jennifer na pożegnanie i jednocześnie dla dodania odwagi. Chyba wyczuła niepokój i obawy dziewczyny. Rzuciła coś niezrozumiałego przez ramię i wybiegła z pomieszczenia. Jen patrzyła, jak drzwi się za nią zatrzaskują i znów ogarnął ją lekki popłoch. Nie potrafiła siebie oszukiwać, po prostu nie znała mężczyzny tak dobrze, by była gotowa zostać z nim sam na sam. Jednak kiedy na niego spojrzała, znów dostrzegła jego delikatne, subtelne ruchy zestawione z wyglądem prawdziwego twardziela, a to z kolei czyniło go miłym, serdecznym i intrygującym człowiekiem. Nie mogła w tym momencie uwierzyć, że to ta sama osoba niedawno toczyła krwawą walkę z ludźmi, którzy zajęli jej dom. Przyjazny uśmiech Charliego rozwiał wszelkie wątpliwości. Poczuła się lepiej.
Wskazał jej wolne krzesło. Nim zaczął cokolwiek mówić, westchnął cicho, pochyliwszy głowę.
– Posłuchaj mnie, Jenny – zaczął ochrypłym głosem. Odchrząknął i przerzucił wzrok na nią. – Rozmawiałem z Katherine. Wiem o całej sprawie.
Pokiwała głową, czując, do czego zmierza. Miała już dość tego, zaczęło to ją męczyć. Każdy zadawał jej pytania odnośnie dziwnego zbiegu okoliczności, ale ona nie miała z tym nic wspólnego, poza tym sama nadal nie rozumie całej tej sytuacji. Po prostu tamci w czarnych kubraczkach musieli się pomylić, biorąc ją za jakąś potencjalną ofiarę, a cała reszta wydarzyła się bardzo szybko. Nagle znalazła się w laboratorium szalonej (a zarazem chyba najbardziej racjonalnej) Francuzki o dziwnym wyglądzie twarzy, a potem przez całkowite nieporozumienie trafiła do Domu Najwyższej. Zresztą, jaki Dom Najwyższej? Co to za miejsce tak właściwie? Dlaczego ją tutaj przyprowadzono?
To wszystko było jak najbardziej nieporozumieniem.
Wciąż miała nieodparte wrażenie, że to tylko zły sen. To nie mogło dziać się naprawdę. Zdawało jej się, że wciąż nieprzerwanie spada, że powoli ogarnia ją paranoja. Ci ludzie tutaj to wariacji, a ona razem z nimi traci zmysły. Jednak jakaś część niej kazała w to wierzyć, czekać, aż się wypełni to, co ma się stać. Nie wiedziała, skąd to przekonanie. Być może wciąż w jej podświadomości odzywała się przepowiednia starca, którego spotkała po wyjeździe Georginy. Zabawne. Jeszcze kilka (albo i więcej) dni temu śmiała się z obłąkanego mężczyzny w ogromnym kapturze, a dziś zaczynała rozważać jego słowa.
– Chcę, byś mi powiedziała wszystko, co wiesz – ciągnął dalej, przybierając niezmiernie poważną minę. – Cokolwiek związanego z tą sprawą.
Uniosła wzrok na niego. Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Była świadoma tego, iż te fakty stanowiłyby dla nich bardzo istotne informacje, ale nie mogła temu zaradzić, po prostu nic nie rozumiała z całego tego zajścia i nie potrafiła na nic wpłynąć. Tak bardzo była zdenerwowana, że wybełkotanie odpowiedzi sprawiało jej ogromne trudności. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że zaciska mocno pięści.
– Jenny, to bardzo ważne – rzekł, kładąc znaczny nacisk na ostatni wyraz. – Wiesz, czego ci ludzie od ciebie żądali? – Kiedy nie doczekał się odzewu, dał za wygraną.
Odchylił się na oparcie krzesła, nie spuszczając z niej wzroku.
– Cóż, w takim razie stoimy w miejscu. Nawet gdy otrzymamy wyniki co do pochodzenia twojej krwi, niczego one nie zmienią. Póki nie przypomnisz czegoś sobie i nie dowiemy się o ich zamiarach, nie zacznimy działać.
Sprawiał przez chwilę wrażenie, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale chyba zrezygnował. Zapanowało dłuższe milczenie, które miało raczej zachęcić Jen do mówienia i dać jej czas do namysłu, lecz nic takiego się nie stało. Usta Jenny znów się zasznurowały, jakaś nieznana siła mocno je zacisnęła, więc nie mogła nic wyjawić, zwłaszcza istnienia kryształowego jaja. Dlaczego tak się działo właśnie w takich momentach? Dlaczego akurat wtedy, kiedy pragnęła opowiedzieć o tym, co trzyma w kufrze na strychu, jej usta odmawiały posłuszeństwa?
Charlie wstał z miejsca i zaproponował Jenny, że ją odprowadzi do pokoju. Z wdzięcznością przystanęła na ten pomysł.
Kiedy już stanęli pod właściwymi drzwiami, jej nadzieje na koniec przesłuchań okazały się złudne, gdyż Charlie znów podjął temat.
– Proszę, Jenny, przemyśl raz jeszcze wszystko. Każdy szczegół jest na wagę złota – wręcz naciskał na nią wzrokiem, przez co poczuła się znowu winna. Westchnął, przestępując z nogi na nogę. – Spotkamy się wieczorem, po powrocie Katherine, więc jeśli coś sobie przypomnisz, natychmiast nas o tym powiadom.
Pokiwała głową, bo tylko to wydawało się najbardziej odpowiednie w tych okolicznościach. Pożegnała się z mężczyzną i z ulgą weszła do pokoju. Położyła się na łóżku, a jej oczy skupiły się na krajobrazie za dużym oknem. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Nie ułatwiało tego również przebywanie w obcym pomieszczeniu, w którym czuła się nieswojo, choć bezpieczniej niż wśród długich krętych korytarzy Domu Najwyższej. Prześladowało ją wrażenie, że zaraz ktoś może tu wpaść i zrobić jej krzywdę.
Ale póki co, nic nie dawało jej wyboru. Wciąż kazano jej, co ma robić i w jaki sposób. Postanowiła więc choć trochę się zdrzemnąć, by odprężyć umysł. Do wieczora miała przecież jeszcze dużo czasu.

Postanowiłam zrobić sobie jakąś krótką/dłuższą przerwę, bo ostatnio znowu dopadło mnie z lekka zrezygnowanie. Nie, nie oznacza to zawieszenia bloga, ale to, że notki będą na razie pojawiały się nie co dwa tygodnie, a w dłuższych odstępach czasowych. I nie wiem dokładnie, czy co miesiąc, czy co dwa, dajcie mi czas. Kiedy będę gotowa wrócić do gry, wówczas na pewno wszystko wróci do normy.

5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że są tu jacyś ludzie na blogu - Ja jestem! - Wiem, mało pocieszające...
    Bardzo lubię sposób w jaki piszesz. Robisz to tak... PROFESJONALNIE - tak to dobre słowo C:
    Czy ja dobrze zrozumiałam, że Charlie jest mięśniakiem i ma duże bary? Ehh... A już zaczynałam go lubić... Jakoś nie lubię chłopków z wielkimi barami i hashtagiem (#) na klacie C: heh
    W ogóle to się zdenerwowałam, bo on tak na nią naciskał by coś powiedziała. NIECH NIE MÓWI! Co jej szkodzi!
    Życzę Ci duużo weny! Nie rób dłuższych przerw tylko pisz! Pisz, pisz, pisz! "Pisać jeszcze więcej" "K.T. ma zawsze racje" (Za dużo Folwarku Zwierzęcego ehh <: )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, nawet nie wiesz, jak bardzo jest to pocieszające... Zależy mi tylko na tym, aby moja pisanina nie poszła na marne i żevym na próżno nie łudziła się, że jednak ktoś przeczyta to opowiadanie albo chociaż tu zajrzy. I chodzi mi też o krytykę, która pomogłaby mi nakierować się na właściwą drogę w pisaniu. Coś jak anioł stróż, haha. :)
      Profesjonalnie? Hm, nigdy bym nie pomyślała, że doszłam już do profesji! Ale miło coś takiego usłyszeć, bo miałam wątpliwości, czy aby na pewno niezbyt przesadzam ze słownictwem takim bardziej oficjalnym, ale w sumie to ma być akcja z XVII wieku, więc inaczej nie mogłam, bo w innym razie musiałabym używać archaizmów, a to byłoby chyba za dużo dla czytelnika, wiem z własnego doświadczenia. ;)
      Charliego jeszcze nie miałam tutaj okazji tak opisać, jak bym już chciała, ale właśnie w kolejnych rozdziałach planuję w różnych sytuacjach pokazywać tę jego wrażliwość, delikatność kontrastującą z niewątpliwą męskością, walecznością, szlachetnością, no i barami XD. Nie przejmuj się, ja również za takimi mięśniakami nie przepadam, ale w końcu Charlie nie musi być w moim typie. ;D

      Dziękuję za tak przemiły komentarz, bardzo mi pomógł. Przypomniałaś mi o obietnicy, którą złożyłam sama przed sobą, że po raz trzeci i ostatni piszę to opowiadanie od nowa i tym razem mam je skończyć. :)

      Planuję wpaść do Ciebie jeszcze dzisiaj,, więc szykuj miejsce na mój komentarz. :)

      Usuń
  2. No jestem pod wielkim wrażeniem! Zawsze jak czytam doskonałe blogi to odczuwam taką radość ze współpracy i możliwości czytania takich dzieł! Taaaak! Wyróżniający styl pisania! Lubię to! Niezawieszaj! No prZerwa zawsze się przyda, ale zrób taką bezpieczną dla bloga. Historia, która bardzo mnie zaciekawiła jest przeze mnie w miarę możliwości komentowana.



    Zapraszam dobsiebie
    www.crimeloveraura.blogspot.com

    Już wyczekuję VI ! Pamiętaj :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawieszenia na pewno nie będzie, już tyle razy zaczynałam od nowa z tym blogiem, że teraz po prostu musi się to udać i ja już tego dopilnuję. Tylko potrzebuję czasu, by trochę zatęsknić do pisania, to jedyna wyjście, by rozdziały wyglądały tak, jak bym chciała i bym była z nich teraz i później zadowolona. :)

      W wolnej chwili z pewnością wpadnę na bloga i pozostawię po sobie komentarz. ;D

      Usuń
  3. Informuję, że ten blog został wybrany do udziału w konkursie na Blog Kwietnia organizowanym przez internetowy-spis.blogspot.com. Zasady konkursu znajdują się w Dziale Blogu Roku na podanej wyżej stronie. W imieniu całej załogi życzę miłej zabawy i zajęcia jak najwyższego miejsca.

    Pozdrawiam. Alexx, Internetowy Spis.

    OdpowiedzUsuń