Zapadła cisza. Jenny czekała w napięciu, nie mogąc zdobyć się na odwagę jej przerwania. A więc zrobiła to. Nie dysponując żadnym ciałem fizycznym, otworzyła przejście pomiędzy dwoma wymiarami. A to wszystko osiągalne przy tak, zdaje się, niewielkim wysiłku. Przynajmniej tak to z boku mogło wyglądać. Dla Jennifer jednak nie było to, mimo wszystko proste. Musiała każdą myśl, bez wyjątku, odstawić na bok, zupełnie jak przy sprzątaniu. Dopiero kiedy nic nie było w stanie jej rozproszyć, mogła przejść do rzeczy. To nie takie łatwe.
Z otępienia wyrwał ją głos pana Daniela:
– Na co czekasz? – Odwróciła się, by spojrzeć na niego. – Panie przodem.
Pokręciła głową, nagle świadoma tego, do czego ją chłopak zmusza. Przejść przez coś, co nawet nie jest namacalne? Przez coś, co nie posiada żadnych cech fizycznych? Nie ma mowy!
Cofnęła się odruchowo i wpadła na Daniela, który ją przytrzymał, by nie straciła równowagi. Zarumieniła się, zawstydzona swoim zachowaniem. Jednak kategorycznie pokręciła głową.
– Nie dam rady.
Usłyszała głośne, pełne zniecierpliwienia, westchnięcie młodzieńca.
– Czemuż to waćpanna się wzbrania?
Jennifer nie ukrywała, że wyłapała nutkę sarkazmu w jego słowach, jednak postanowiła tego nie komentować.
– Jak mam przez to przejść? – Stanęła z Danielem twarzą w twarz, by otrzymać lepszy efekt. – Przecież to nie ma żadnych cech fizycznych, skąd mam wiedzieć, że coś niematerialnego zaprowadzi mnie dokładnie tam, gdzie chcę? A jeśli zniknę z tym czymś w nicości?
Zadrżała na samą myśl o pustej przestrzeni, która na pewno gdzieś istnieje, skoro wyróżnia się kilka wymiarów świata. W końcu każde z nich dzieli jakaś granica, nie mogą się ze sobą stykać niczym płoty sąsiadów. W przeciwnym razie ludzie mogliby zawsze wkraczać bezceremonialnie do innej krainy, wystarczyłoby przekroczyć próg światów. Nie, to musiało działać na innej zasadzie.
Daniel przyjrzał się jej zamyślonej twarzy.
– Przyjmij tę uwagę, bo w niej pięć razy więcej jest logiki niż w naszych pięciu zmysłach.
Zmarszczyła brwi.
– Słucham?
– Nie trać czasu na rozmyślanie nad tym, przed czym twój umysł się buntuje, wzbrania na wszelkie sposoby. Po prostu to zaakceptuj, tak jak zaakceptowałaś obecność innego wymiaru oraz postaci innych niż krótkożywotni. Poza tym, gdyby tak się głębiej zastanowić, to naprawdę ma sens.
Jenny przetrawiała powoli słowa Daniela. Rzeczywiście, to mogło mieć swój jakiś pokręcony sens. Gdyby nie możliwość stworzenia przejścia, istnienie innych wymiarów obok siebie byłoby nonsensem, głupotą. Te dwa światy musiały mieć ze sobą jakieś powiązanie, bo tak czy inaczej, tworzyły jedność. Jedność i dom dla zamieszkujących je postaci.
Podobnie jest w matematyce – wprowadzono podziały na geometrię, algebrę, rachunki, ale one wszystkie nadal tworzą jedną całość. I mają ze sobą wspólne cechy. Przykład? Gdyby nie liczby, żaden z tych działów nie mógłby funkcjonować.
Daniel najwyraźniej wyczytał z jej twarzy zrozumienie, bo odetchnął z ulgą.
– Będzie chociaż bolało?
– Poczujesz tylko lekkie mrowienie, kiedy zetkniesz się z powierzchnią, są tam niewielkie ładunki elektryczne. Ale nie, nic cię nie zaboli.
Spuścił wzrok na ich splecione dłonie. Odruchowo i nieświadomie ścisnęła jego rękę, to ze zdenerwowania. Nigdy nie miała kontaktu z tak obcymi ładunkami elektrycznymi. Wiadomo, jakiego są one pochodzenia?
Natychmiast zabrała rękę.
Chwilę się jeszcze wahała i kiedy miała już o coś zapytać Daniela, nie zdążyła się odwrócić, bo silne dłonie pchnęły ją w stronę falującego lustra. Zanim ktoś rzucił ją w nieznaną przestrzeń, usłyszała krótkie:
– Wybacz.
Kiedy zetknęła się z falistą powierzchnią przejścia, poczuła delikatne, ledwo wyczuwalne mrowienie prądu elektrycznego na jej ciele. Potem napotkała barierę, jakby próbowała przebić się przez ścianę bańki mydlanej. Zaparło jej dech w piersi, przez moment nie miała dostępu do tlenu. W końcu się uwolniła, poczuła swobodę, a zaraz potem powiew świeżego powietrza. W tym samym momencie upadła na coś twardego, czołem uderzając o ostry kant jakiegoś przedmiotu. Jęknęła półprzytomna i przekręciła się na plecy.
Daniel nagle pojawił się znikąd i zawisł nad jej głową. Chwilę później przyciskał swoim ciałem Jenny, wbijając podbródek we wrażliwie miejsce na jej szyi. Wsparł się na rękach, mamrotając jakieś słowa przeprosin, i spojrzał na dziewczynę, wciąż się nad nią nachylając. Jego oczy lekko się rozszerzyły z zaskoczenia. Jennifer powiodła ręką za jego wzrokiem i dotknęła czoła. Nic nie rozumiejąc, opuściła dłoń, a wtedy spostrzegła, że na palcach miała krew.
Pan Greyman kazał jej się nie ruszać. Wstał, a nagle Jenny uświadomiła sobie, jakie biło od niego ciepło, gdyż zaraz poczuła na skórze zimne powiewy powietrza. Zadrżała. Daniel zdjął z siebie granatową bluzę z kapturem, którą po chwili rzucił na ziemię. Jenny przez cały czas obserwowała jego poczynania, niezbyt namyślając się nad nimi – dopiero teraz poczuła ból głowy, który przyćmiewał jej myśli. Chłopak podciągnął koszulkę, odkrywając nagą skórę brzucha i klatki piersiowej. Jenny natychmiast odwróciła wzrok.
– Może mi pan powiedzieć, co waćpan wyczynia?
– Opatruję ranę, by zatamować krwotok.
Kucnął obok dziewczyny i nachylił się nad nią. Zaczął obwiązywać koszulkę wokół głowy Jen w miejscu, gdzie czuła pieczenie.
– A czy mógłby się pan ubrać? – zapytała cicho.
Przerwał swoją pracę i spojrzał jej w oczy ze zdezorientowaniem. Dostrzegł malujące się na jej twarzy zawstydzenie i zakłopotanie, więc szybko zrozumiał, co było na rzeczy. Jennifer po prostu nie chciała na niego patrzeć, gdy był półnagi.
Na pół rozbawiony, na pół poważny sięgnął po bluzę i począł się nieśpiesznie ubierać. Jen miała wrażenie, że robił to specjalnie, ale dopóki nie skończył, nie spojrzała w jego stronę. W takich momentach czuła lęk pomieszany z zawstydzeniem i poczuciem winy, a jej serce biło nierówno. Nie żeby często widywała chłopców bez koszuli, ale nawet mała namiastka bliskości działała na nią jak kubeł zimnej wody. Spróbowała się podnieść, by Daniel nie musiał już się nad nią nachylać, ale napotkała opór. Głowa jej ciążyła, na dodatek świat na chwilę zawirował.
– Mówiłem, żebyś się nie ruszała – przypomniał pan Greyman, zbliżając się do niej.
– To niewielki uraz, zaraz mi przejdzie – rzuciła wymijająco. Mimo wszystko nie chciała zmarnować swojego planu, kiedy nadarzyła się tak okazja. Musiała coś wymyślić.
– Zgadza się, ale najpierw dokończę go opatrywać. Na wszelki wypadek, by nie weszło zakażenie. A jeśli nie chcesz grzecznie leżeć...
Nim zdążyła zaprotestować albo jakkolwiek inaczej zareagować, chłopak dźwignął ją na ramiona. Przeszedł parę kroków, podczas gdy Jenny nieudolnie usiłowała mu się wyrwać, i usadowił niezbyt delikatnie na jednej z ławek.
– To nie było konieczne – warknęła oburzona tym, iż kolejny raz bez jej zgody zrobił coś takiego. Jego poczynania tylko wyprowadzały ją z równowagi, nie lubiła, kiedy ją dotykał niespodziewanie.
On zaś, ignorując jej uwagę, kucnął obok ławeczki i obwiązał kawałkiem materiału jego koszulki głowę Jennifer. Kiedy skończył, oparł ręce na kolanach i przez jakiś czas wpatrywał się w oczy Jen. Zagryzł wargi w wąską linię, jakby się nad czymś namyślał.
– Przestań.
– Co? – zdziwił się.
– Patrzeć tak na mnie.
– Jak? – Na jego twarzy igrał złośliwy uśmieszek.
– W ten sposób.
Uniósł delikatnie kąciki ust i Jenny przypomniał się dzień przejażdżki wozem bez stangreta i już wiedziała, co tak bawiło Daniela. Wymiana zdań była taka sama jak kilka dni temu, a panowi Greymanowi wciąż udawało się tymi odpowiedziami wyprowadzić pannę Morris z równowagi.
– Kogoś mi przypominasz – rzekł w zamyśleniu i przez moment jeszcze patrzył na nią intensywnie, nim odwrócił wzrok. – Czujesz się już lepiej?
Pokiwała głową. Doszła do wniosku, że jednak okoliczności jej sprzyjają, bo w każdym razie może zyskać na czasie, wprowadzając chłopaka w błąd, a przy tym tłumacząc się urazem głowy. Wyciągnął rękę w jej kierunku, jednak zignorowała oferowaną pomoc i podźwignęła się na nogi.
Czas zrealizować plan.
Mam nadzieję, że w wakacje w końcu wypocznę za te wszystkie miesiące w szkole, zwłaszcza mam tu na myśli okres tuż przed zakończeniem roku. Wiecie, poprawy ocen, robienie jakichś dodatkowych prezentacji, pisanie zaległych sprawdzianów, a jeszcze muszę wziąć udział w konkursie i namalować plakat, by mieć tę ocenę, o jaką się ubiegam. Jakby tego mało, przygotowuję z innymi dziewczynami dekorację na zakończenie. Mam tego po prostu dosyć.
Szablon jest w trakcie tworzenia, chyba go wstawię w dzień swoich urodzin, czyli 7 lipca. I chyba też do tego czasu uzupełnię wszystko na blogu, w tym zakładkę Rasy.
I pytanie do Was – czy wolicie krótsze rozdziały, a publikowane częściej, czy takie jak teraz, czyli dłuższe, ale publikowane tak co 2-3 tygodnie? Jeśli chodzi o tą drugą propozycję, to obiecuję, że będę omijać takich sytuacji, gdzie odzywam się dopiero po miesiącu czasu. W wakacje mam nadzieję, że będę miała full czasu, więc chciałabym więcej uwagi poświęcić mojemu blogowi i Wam.
To tyle ode mnie na dzisiaj.
A więc do następnego!
Bardzo śmieszyła mnie ta wstydliwa reakcja Jen na półnagiego Daniela:D Ale śmieszyła w pozytywnym sensie. Bardzo ciekawie opisałaś ten fragment, a Daniela coraz bardziej lubię, Co prawda nic o nim nie wiemy, ale mam jakieś dobre przeczucia, co do tej postaci;D Poza tym widać, że jest troskliwy i czuły, a to są cechy, które lubię u bohaterów.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! ;* A jeśli chodzi o mnie to obojętnie mi czy rozdziały będą częściej a krótsze czy rzadziej - dłuższe. Ważne, żeby były;D
Pozdrawiam! ;*
I dziękuję, że dałaś znać dlaczego nie było Cię tyle na blogu i u mnie. To dla mnie cenna informacja! ;)
Witam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Wspólnymi Siłami z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.
OdpowiedzUsuńCzekałem na konfrontację i odpowiedź w temacie kontrowersyjnej ocenki na WS, ale się nie doczekałem ;/
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie,
UsuńPod rozdziałem takich wiadomości w ogóle nie na temat, a raczej prywatnych, proszę nie zostawiać pod rozdziałem, tylko w Spamowniku, gdzie taki spam toleruję. Poza tym byłoby fajnie wiedzieć, z kim ma się do czynienia, prawda? :)
Oj no nie każdy ma konto Google, prawda? Chciałem tylko wiedzieć, czy raczysz odpisać, bo zaciekawiła mnie dysputa tam. I i tak nie otrzymałem odpowiedzi.
UsuńGall.
Wow, serio robiłaś CSS sama? Ślicznie ci wyszedł, ale przy kartach ze stronami mam pewne kłopoty, karty migają.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
A ja to bym chciała zobaczyć Daniela bez koszulki, nawet bardzo ;3 Myślę, że naprawdę go lubię.
Jest czuły i opiekuńczy, troszczy się. Lubię takie cechy u facetów, jednak nie chcę, aby zmienił się "w ciepłą kluchę" .
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam cię w wolnej chwili cc;;
Weny i ciepłych wakacji!
H
Nawzajem! :)
UsuńTak, css robiłam sama, ;) Tylko nagłówek pobrany, bo jestem strasznym leniem. XD
Szablon planuję i tak zmienić, miałam to już wcześniej zrobić, ale miałam pewne problemy ze zdrowiem i nie miałam dostępu do internetu. ;) Więc problem z kartami na pewno zniknie po zmianie szablonu, bo menu będzie miało zupełnie inny wygląd. :D
E, tam opiekuńczy. ;D Z troski już perwszego dnia w Domu Najwyższej zostawił Jenny samą sobie, zaś sam udał się na polowanie? :) Ale tak na poważnie, to masz rację, ma wiele dobrych cech, choć starannie usiłuje je ukryć. :)
Dziękuję za komentarz, ale obawiam się, że w najbliższym czasie nie będę mogła odwdzięczyć się tym samym i również odwiedzić twojego bloga, ponieważ ostatnio dolega mi brak czasu, a jeszcze mam dużo spraw do załatwienia, nie tylko na You Karę My Broken Dream, których się trochę nagromadziło podczas mojej nieobecności. :) Ale na pewno odwiedzę.
Najlepsza była reakcja Jen. Meeega.
OdpowiedzUsuńPolubiłam go xD
Muszę przyznać piszesz bardzo dobrze i do tego tak "lekko" się czyta.
Szablon cudny, dodaje urok xD
Czekam na next ;**